poniedziałek, 27 czerwca 2016

008 - Powtórka z rozrywki (wizji)

       Wizja Jacke’a była okropna. Krew i te straszne głosy... Pot lał się, jak największy wodospad. Cały czas miał w głowie ten okropny krzyk. Mrożący krew w żyłach, najokropniejszy jaki dotychczas słyszał. Była to kobieta z krwią…. Dużo krwi… Tylko na jednej kobiecie. Obok, było morze (jak by co, to cały czas mówię o tej wizji). Nie była to zwykła woda, lecz łzy. Na tafli były twarze, małych dzieci oraz trupy. Nawet dla twardziela, ten widok był by przerażający. Okropny i tajemniczy. Małe istoty leżały umarłe w wodzie. DLACZEGO? Kto to zrobił? Co ta wizja miała mu dać?  Ostrzeżenie? Najgorsze było to, ze kiedy tylko przypomniał o tej wizji. Słyszał ten krzyk. Ach… Jaki był on okropny…  Postanowił powiedzieć o tym Sophie. Szedł w stronę jeziora. Szesnastolatka siedziała tam z Mią.
            – Możemy pogadać? – skierował wzrok na nastolatkę.
            – Zostaniesz? – zapytała ośmiolatki.
            – Ale przyjdziesz?
       – Tak, ale uważaj na siebie i na nogę – powiedziała i spojrzała na opatuloną bandażem, kończynę.
            Idąc, dziewczyna przypomniała sobie o  jej rodzicach. Gdyby jej nie zostawili, nie było by żądnej złej rzeczy w jej życiu. Tak myślała. Nie mogła myśleć cały czas, że życie jest kolorowe i nigdy nie robi krzywd. A jednak wmawiała sobie, że na świecie są ludzie dobrzy. Tylko tacy. Myślała jak dziecko. Wiedziała, że jest to wielki błąd, ale mimo to, nie chciała w to wątpić. Ani trochę.
            – Nad czym tak rozmyślasz? – zapytał Jacke,  mijając opadnięte krzewy.
            – Po co jest zło?
            – Mhm – zaśmiał się. – Nie wiesz? Myślę, że znasz odpowiedz.
            – Jasne, że znam.
            – To dlaczego się pytasz?
             Chłopak zapomniał, że miał powiedzieć jej o swojej wizji. Był zszokowany pytaniem Sophie. Uważał, że nastolatka dobrze znała odpowiedz. Nie był by zdziwiony kiedy jego siostra, zadał by mu to pytanie. Ale, że szesnastoletnia dziewczyna się o to pyta. Czy to jest normalne? I nastąpiło to czego obawiał się od początku dnia. Ten krzyk. Znowu on.  Co to miało dać? Co?!

***

            Leia obmyślała plan. Myślała nad min już dwa dni, jednak nic z tego nie było. Nic a nic. Han przestał interesować się wszystkim. Jedyne co go obchodziło to kiedy będą z tąd odlatywać. Wszyscy mieli Sophie w nosie. Wszyscy oprócz księżniczki. Ona jedyna szukała jakiegoś mądrego rozwiązania.

               – Może byś się ruszył? – zwróciła się do Luke’a.
                – Mam mapę, są tu wszystkie miejsca na Naboo.
                – I co? Myślisz, że ona akurat tam będzie?
                – Jest duża szansa, że tak – dumnie powiedział.
                Han wstał z fotela i spojrzał za okno. Powiedział:
                – Ale piękna pogoda. Co nie?
                Leii i Lukowi, wydawało się, że ich dotychczas, mądry i opiekuńczy kolega, wziął jakieś prochu lub wypił coś zepsutego. Bo co inaczej mogło na niego tak działać? Jeszcze nigdy się tak nie zachowywał. Zawsze był odpowiedzialny. Nawet na początku misji, strasznie obawiał się o Sophie. A teraz?  Nic nie robił. Myślał tylko o sobie. Jeszcze nigdy się tak nie zachowywał. 

____________________________________________________
Hej
Jestem z tego rozdziału mega zadowolona. Nie wiem, ale pisze mi się jakoś wenowo. Nowe słowo! Mam dużo weny i mam już 10 rozdział! Jestem mega z siebie dumna. Co ja tu miałam napisać? Mhm... A no tak! Wonderrfull W, kim jesteś? Jesteś członkiem mojego bloga, ale zero komów od ciebie... Ujawnij się, proszę. Wakacje! 20 lipca wyjeżdżam, więc rozdziałów nie będzie. Zuza! Dziękuję (<3)  Wielkie dzięki! Wiesz za co! Hi hi hi. Eira! Wróciłaś! Juhu! Ile tych wykrzykników xD Pomocy akapity mi szwnkują!
A teraz pora na dedyki.
Więc dedyk for: Eira i Zuza
NMBZW
Olga

piątek, 24 czerwca 2016

007 - Wizja

                Jacke jak i jego siostra, byli w zakłopotaniu. Nie wiedzieli jak mają pomóc Sophie. Mimo wszystkich starań, nic nie pomagało. Byli bezsilny. W ich myślach panował wielki bałagan.
                – Co zrobimy – spytał się młodszej siostry. – Bardzo ciebie boli?
                – Trochę, ale zajmijmy się Sophie –  mówiąc to, dotykała swojej nogi, a potem przejechała ręką po policzku. Na twarzy miała krew.
                – Pokaż to – powiedział a potem spojrzał się na rozdartą skórę.
                – To nic takiego, naprawdę.
                Po tych słowach dziewczynie popłynęła fala łez. Z bólu? Ze stresu?
                Zaczął padać deszcz. Długie dwa warkocze Mii, zrobiły się mokre. Dziewczynka mała wrażenie, że cała woda z nieba, kapie tylko na nią.
                – Będzie bobrze… – powtarzała w myślach.
                – Na pewno.
                I wtedy nastąpił cud. Szesnastolatka oprzytomniała. Pierwsze co zrobiła było wytarcie sobie kropel deszczu, pomieszanego z krwią, z czoła. Nic nie mówiła. Powoli siadała, z sekundy na sekundę nabierała większej świadomości, gdzie jest i co się stało. Po chwili popatrzyła się na rodzeństwo i cieniutkim głosem zapytała.
                – Wojna?
                – Na szczęście nie. Spokojnie, musisz odpocząć.
                – Przenieśmy ją do domu – zaproponowała ośmiolatka.
                – Zostaniemy tu, póki Han lub ktoś inny, tutaj nie przyjdzie.
                – Łudzisz się, że nas znajdą, pewnie siedzą sobie w fotelach, pijąc smaczną herbatkę – powiedziała Mia.
                – A ty zawsze najgorszy scenariusz… Oni tacy nie są, znajdą nas. Obiecuję!
                Było wietrznie i nieprzyjemnie. Rodzeństwo wraz z Sophie, siedzieli obok siebie. Ośmiolatka tuliła się do brata, chciała poczuć, że jest bezpieczna. Na twarzy chłopaka był namalowany smutek. Smutek, przypominający wojnę i śmierć. Było widać, że tęskni. Ale za czym? Niestety tego jego buzia, nie pokazywała.
                Drzewa kołysały się, jak przy najpiękniejszej kołysance. Atmosfera która panowała między roślinami była tajemnicza. Jack’owi, wydawało się, że słyszy głosy. Głosy dzieci, małych i bezbronnych. Widział Imperium, krew, łzy i trupy. Czy to miało dać mu coś do zrozumienia? 

_________________________________________________________________________________
Cześć
Jestem, żyje, piję i śpiewam, "Bleeding Out". Jak ja to lubię. Jakby tak policzyć ile ja za ta muzę wejść nabijam Kiwi. Basen! Mam! Co prawda mały do kolan ale mam! Jest z Kubusiem Puchatkiem xD. Z rozdziału jestem mega zadowolona. Wizja to wprowadzenie do głównej akcji. Na chwilę ten temat z wizji ucichnie, noo ale wróci. No ja znikam, bo jest ciepło i szkoda dnia. Pierwszy rozdział w Wordzie! Ładnie? Dzięki Magda!
Dedyk dla: Mojego taty, z okazji dnia ojca :*                

poniedziałek, 20 czerwca 2016

006 - Pobudka

   Sophie leżała na miękkim podłożu. Źdźbła trawy kuły, delikatną skórę dziewczyny. Była  nieprzytomna. Jej blond włosy fruwały razem z wiatrem. Ciemne chmury zwiastowały deszcz. Wyglądało to jak wielka czarna kula, z której zaraz miała wylać się woda. Mia leżała tuż obok. Patrzyła się w górę. Szturchnęła szesnastolatkę, lecz nie dostała nic w odpowiedzi. Ośmiolatka oddychała bardzo ciężko. Za każdym wdechem mocno kaszlała. Próbowała podnieść się z ziemi, jednak sprawiało jej to dużo trudność, iż nogi miała przytrzaśnięte, drewnem. Starała się przesunąć belkę, ale nie miała siły. Czuła, że zaraz znowu opadnie, i tak się stało. Znowu leżała obok Sophie. Nie wiedziała co ma robić. Czy krzyczeć - pomimo braku sił, czy czekać póki ktoś ich znajdzie.
- Pomocy! - krzyknęła jak najgłośniej umiała, lecz było to dosyć cicho. - Halo - dopowiedziała z nadzieją (Pamiętajcie Never Lose Hope), że ją ktoś usłyszy.
   Jednak to tylko pogorszyło sytuację. Wszystkie ptaki które dotychczas śpiewały i dodawały poczucia, że nie jest się samemu w lesie - odleciały. Teraz, kiedy było prawie ciemno, ośmiolatka była kompletnie zagubiona. Nie miała jak się ruszyć. Myślała i myślała, lecz nie wiedziała co ma zrobić aby się uwolnić. Nagle przypomniała sobie, że Sophie trenuję się na Jedi. Tuż po chwili zbliżyła się bliżej i wyjęła z kieszeni kombinezonu - miecz świetlny.
- Mam! - krzyknęła zadowolona, po czym przecięła belkę.
   Jej ulgi i szczęścia nie dało się opisać. Na nogach miała wielkie, czerwone plamy. Kawałek ostrego drewna wbił się jej do nogi. Dziewczynka zwijała się z bólu.
- Aaaaa! - krzyknęła ze łzami w oczach. - Pomocy! - nie poddawała się.
   Nagle coś poruszył się w krzakach jeżyn (Jak by co wymyślam nowe jedzenie). Mia oddaliła się od krzewu. Jej serce, z sekundy na sekundę, biło coraz mocniej. Bała się, że Imperium wysłało kogoś, kto ma szukać, Sophie. Nagle usłyszała.
- Co się stało? - był to głos spokojny jak małe dziecko. Ośmiolatka poczuła, że z koś zna ten głos. Lecz nie wiedziała z kąd. 
- Nie bój się. To ja Jacke. Twój brat.
   Wtedy dziewczynie ulżyło. Było jej strasznie głupio, że nie poznała swojego własnego brata. 
- Tam leży Sophie, pomóż jej. Szybko.
   Chłopak szybko podbiegł do dziewczyny. Klepnął ją w twarz, aby zobaczyć czy jest przytomna. Próbował pomóc jej, lecz za żadne skarby nie chciała się obudzić

___________________________________________________
Witam
Noo i rozdział jest. Nie jestem z niego zachwycona, ale cóż... Każdy mój rozdział ma miliony a nawet miliardy błędów, no w końcu jestem najmłodsza z naszej blogsfery. Wracając do rozdziału a właściwie do szablonu. Jest śliczny, mega, piękny, super. Z całęgo serduszka dziękuje Wika <3!!   Już prawie 2000 wyświetleń!! Jej! Kocham was i dziękuję za te komy i wszystko. Dajecie mi powera i w ogóle. Całusy dla moich "fanów" xD.  Mam wyjustowany tekst! Dziekuję też Kiwi i Soni (nawet jak tego nie zobaczycie) pomagacie mi w błędach itp. Dziękuję. 
Dedyki dla
Cola: Kelly jestem na cb zła!!! Wolisz Zayn'a!! Ty!! Kto woli Cole'a pisze w komach: #Cole
Piwunia :*

poniedziałek, 6 czerwca 2016

005 - Zemdlenie

   Leia patrzyła przez zakurzone okno. Obserwowała jak Han chodzi w tę i we w tę, szukając Sophie. Wyglądało to bardzo śmiesznie, gdyż szedł szurając nogami. I tak nic to nie pomagało, nawet nie patrzył się na boki tylko w ziemię, nucąc sobie coś pod nosem. Księżniczka postanowiła sama zadziałać. Wzięła blaster i powiedziała do Luke'a:
- Idziesz ze mną?
- Ona sama przyjdzie - odpowiedział, domyślając się o co chodzi. - Ale pójdę, bo strasznie tu cuchnie. Nie da się tu wytrzymać.
- Sam jej ten domek załatwiałeś - oznajmiła z dokuczliwym uśmieszkiem. -  Weź miecz świetlny. Tak na wszelki wypadek.
- Han, długo jeszcze zamierza tak łazić? - zapytał z lekką kpiną.
- Daj już spokój, wiesz, że strasznie się martwi.
- Właśnie widać... Ruszajmy! - powiedział i pociągnął siostrę na zewnątrz.

***

- Długo jeszcze? - pytała dziesiąty raz Mia.
- Nie, już prawie jesteśmy - odpowiedziała Sophie.
- Idziemy po jedzenie, musisz wytrzymać - przekonywał siostrę.
- Ona zawsze tak jęczy? - zapytała szesnastolatka. 
- Niestety tak. 
- Ej!!! Jacke nie obrażaj mnie, mama była by zła.
- Ale nie będzie, bo nie żyję! - krzyknął i ruszył przed siebie.
- Po co to mówiłaś? - spytała się ośmiolatki.
- Sama nie wiem... Wymknęło mi się... - po policzku spływały jej łzy. Jedna po drugiej.
   Dziewczynka zastygła. Stała patrząc się bez ruchu, w ziemię, tak jakby ktoś złączył jej nogi. I jakby przez to nie mogła się poruszyć. Sophie nie wiedziała co ma zrobić. W jej głowie panowały przeróżne, najgorsze myśli. Obawiała się, że sobie nie poradzi. Byli sami, w okół panowała cisza. Gdzieś w oddali, słychać było odgłosy poruszających się statków oraz śpiew ptaków. Szesnastolatka odpływała (przenośnia dla niekumatych) w przepięknych odgłosach piskląt. Przed oczami miała mroczki. Powoli mdlała, lekko zsuwając się po pniu drzewa na miękką trawę. Ostatnie co usłyszała było to mocne łapczywe zachłyśnięcie się powietrza, przez Mie.

_________________________________________________________________________________
Witajcie
Tęskniliście za moimi rozdziałami? Chociaż troszkę? Postanowiłam, że będę wstawiać krótsze rozdziały, ale bardziej takie... Dopracowane!! Mam nadzieję, że rozdzialik się podobał, bo wyczerpałam mój mózg. Oj te błędy... dlaczego one muszą być?! No pytam się!! Zna ktoś rozdział bez żadnego błędu? W każdym razie do końca szkoły jest jeszcze troszkę, a ja mam mnuuustwo nauki. Paska nie będzie.... Tak przynajmniej myślę. Moja samoocena jest niska. Bardzo dużo pracy poświęciłam nad sprawdzaniem tego rozdziału, więc teraz należy mi się przerwa. Musiałam wtrącić tu niepotrzebne wątki bo TAK. Zaraz na blogu będzie szablonik!! Jupi jej! 
Dedyk dla: Vanessy i Cole'a