niedziela, 18 grudnia 2016

013 - Zagadka

Dzień później

  Ośmiolatka leżała na końcu łóżku, trzymając opuchniętą rękę. Krew sączyła się nieubłaganie, nie przestawała. Dziewczynka traciła przytomność, a po chwili się budziła, i tak w kółko. Odczuwała strach, ból i nadzieję. Była bezsilna. Ledwo co trzymała się na łożu, kurczowo ściskała bajerkę, która wyślizgiwała się z zsiniaczonych rąk. Nie spała całą noc, nie mogła się położyć.
- Mówiłem, że kogoś ześlą, mówiłem!
- Na pewno są tu gdzieś, czekają, aż się poddamy. Co zamierzamy zrobić? – zapytała się spoglądając przez okno.
- Słysze… tam… - szepnęła Mia.
- Nie zwracaj na nią uwagi, uderzył ją w głowę – zwrócił się ku szesnastolatki.
- A co jak to ważne?
- Odpuść
- Zobacz – wskazała palcem na mapę. – Tu nas zaatakował, minęła równa doba, moim zdaniem są gdzieś u góry, to znaczy drzewa. Jak znowu wyjdziemy, to znowu zaatakują.
- Nie, wyjdziemy drugą stroną, nie sądzę, że są tak inteligentni.
- Drugą strona? Nie sądzę, że będzie to dobry pomysł - odparła. - Tylko skąd wiedzieli gdzie jesteśmy i, po co chcą nas zabrać.
- Słyszę… - cicho powiedziała ośmiolatka.
- Co?
- Tam… - dziewczynka próbowała wybełkotać przemowę. - Brudne, duże, tajemnicze. Swój sekret chowa, kiedy strzała przeleci, wyjdzie wszystko na jaw...
- Jack...Ty masz dobrą głowę.
- Ja? Miu, co to jest? - dopytywał się chłopak, również myśląc.
- Sek... rrr...ett...
Sophie złapała nastolatka za rękę i pociągnęła do kuchenki.
- Myślisz, że on ją opętał?
- Nie sądzę, był słaby. Widziałaś, nie uciekał zbyt szybko. Nie mógł biegać, a co dopiero wchodzić w mózg i ciało małej dziewczynki. Ale, jeżeli, to zmusza ją, do robienia co on chce. Musimy być ostrożni, ona a właściwie to monstrum może zrobić wszytko. Może przez odpoczynek nabiera sił? Nie wiadomo. Gdyby rzeczywiście tak by było, za jakąś dobę, nikt by się z nas nie obudził... Ale czy jego celem jest nas zabić? Czy wydobyć informacje, których nie mamy... Przecież tę zagadkę wygłosiła bez zastanowienia, a normalne słowa, przedłuża i się jąka. Więc raczej wolnym chodem podczas ucieczki chciał nas zbić tropu, nie myślał, że się dowiemy, że jest w jej ciele...


***

Hej! :3 Jak mnie dawno nie było, jednak mam smutną wiadomość. Napisałam 7 rozdziałów w tym 4 się usunęły... z przyczyn niewiadomych. Idę do przodu z rozdziałami, z czego się cieszę. Proszę o opinię w komentarzu :* Zawsze motywuję :) Dedyk leci do Sue
NMBZW!

sobota, 17 września 2016

Ech...

Cześć...

Jak sami widzicie - postów przez jakiś czas nie ma. Nie jest to spowodowane brakiem czasu, lecz weną... Ostatnio w moim życiu zmieniło się dużo. Zrozumiałam ważne rzeczy, a także miało miejsce pewne zdarzenie. ALE ŻYJE SIĘ DALEJ! I bardzo dziękuję Paulince <3
Mia: Zamówiłam już hotel, w trivago!
Jacke: Ja nie chcę jechać! I nie pojadę!
Sophie: *bierze walizki i ciągnie Jace'a*
Ja: Poukładam sobie wszystko i wena wróci! Mam nadzieję...


No to co?

DO USŁYSZENIA! 

niedziela, 28 sierpnia 2016

012 - Postać w kapturze


Słońce próbowało przebić się przez, wielkie, i bardzo mocne okna. Jednak po wielu próbach wyglądało na to, że się poddało. Promienie była bardzo jasne. Dobijały się do wszystkich uchylonych szpar. Nie chciały dać spokoju. Za nic! Dzisiejszy dzień, był zaskoczeniem dla wszystkich mieszkańców Naboo. Dotychczas zamiast słońca, panowały chmury i deszcz. A teraz, jasne jak wiosenne żonkile – promyki, rozjaśniały cały, ciemny dom. Wszyscy byli już spakowani, w własnoręczne walizki. Wierzyli, że dotrą do jakieś wioski gdzie ktoś ich ugości. Jednak nie wiązali z tym dużej nadziei
Mia spoglądała tu na lusterko, tu na wisiorek. Przedmiot który był w łańcuszku, wydawał się być bardzo  podobny to tego, co znalazła w jeziorze. Miała dużo teorii co do znaleziska. Jednak kiedy głębiej wnika, w którąś z nich, wydawało jej się to bzdurne i niemożliwe. Gdzieś głęboko w sercu, miała nadzieję, że ten trop doprowadzi ich do rodziców. Jednak nie miała żadnej pewności, czy oni w ogóle żyją. Nie posiadała dowodów, jedyne co miała to ten przedmiot. Jednak on, nie pokazywał niczego co mogło im dać podpowiedz, o jakimkolwiek stanie jej rodziny.


***&***



Stan Hana, pogorszał się z dnia na dzień. Najpierw majaczył, potem drętwiały mu kończyny. A teraz nie mógł chodzić. Nie mogli mu pomóc. Cały sprzęt wysiadł. Nie mieli jak wezwać pomocy.     
Mężczyzna był wykończony i bardzo chory. Miał sine ciało, a cerę jaśniejszą od kulki śniegu.
– Nie powinien tak wyglądać – oznajmiła kobieta. – Musimy zaradzić – dodała, szukając leków w małej, walizeczce.
– Zioła? Myślisz, że pomogą? – Złapał się z brodę, po czym podszedł do kapitana Sokoła. – Chyba nie planujesz się przekręcić?
– Niee – oznajmił cichym i wyczerpanym głosem.
– Tak trzymaj, wołaj jak będziesz chciał coś. My idziemy poszukać lekarstwa, a nóż coś się trafi.


***&***



Na dworze zapadał wieczór. Słońce schowało się na chmurami, a na niebie, pojawiały się pierwsze gwiazdy. Zrobiło się inaczej. Znów było smutno i ponuro.
– Ruszamy! – Dał znak ręką i wyszedł z domu.
– Idę! Sophie, chodź! – Zawołała Mia.
– Trzymaj – powiedział i rozdał dziewczyną, po jednym bagażu.
Walizki nie były bardzo ciężkie, gdyż nie mieli dużo rzeczy. Większość zostawili, aby szybciej dojść do celu.
– Zobacz, tam coś jest – szepnęła szesnastolatka.
Na drugim brzegu, szła zakapturzona postać. Była niskiego wzrostu i miała charakterystyczne, skórzane buty, z długimi sznurówkami. Które sunęły się za nim.
– Schowajmy się, za drzewo – zaproponował Jack po czym cicho jak mysz, przesunął się w stronę wielkiego dębu.
– Kto to? – zapytała Mia, a tajemnicza postać spojrzała się w ich stronę.

***&***

Ahoj!

Na wstępie dziękuje Kiwi, bardzo.
Ten rozdział jest dziwny, i mi się nie podoba, ale cóż...
To już 12! Czas szybko leci...
Zaraz szkoła, niee...!
Ja serdecznie zapraszam na nowego bloga: KLIK
Do następnego!

NMBZT

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

011 - Historia


Dziewczynka próbowała zrozumieć, skąd wzięło się to lusterko. Czy ktoś je wrzucił? Miała wrażenie, że ktoś ciągle na nich patrzy. Podgląda, widzi wszystko co robią. Ale nie wiedziała kto. Mia postanowiła poruszyć temat. Ruszyła w stronę namiotu.

W środku pomieszczenia był Jack. Zbierał rzeczy i ciuchy, a potem kład to na brudnej płachcie. Następnie wiązał szmatę, i walizka była gotowa.  

– Jedziemy? – Zapytała trochę zmartwiona.

– Musimy. Wiem co musisz czuć, jesteś mała, i przepraszam, że ostatnio tak mało rozmawiamy. Wiem co przezywasz po śmierci rodziców... – Powiedział troskliwie chłopak.

– W jakim ty świecie żyjesz?! Nie pamiętam rodziców, umarli… Miałam trzy lata. Jedyne co mam w głowie po nich, to wisiorek mamy i jej włosy. Spadały na moją twarz kiedy całowała mnie do snu… A tata… Jego prawie nigdy nie było. Praca, praca i jeszcze raz praca. A kiedy przychodził do domu, brał mnie i czytał bajki. Pamiętam jak zakańczał każdą powieść: Oni są już zmęczeni, więc dajmy im odpocząć… A ja, wtulałam się w jego koszulę i zasypiałam… Było cudownie, aż do momentu gdy ktoś ich nie zabrał. Z cudownego snu wybudziły mnie krzyki. Widziałam jak ich wynoszą… Płakali, z resztą ja też… Widziałam, że na twarzy widnieje zmarszczka która brzmi jak: Spokojnie, będzie dobrze. Nie bój się… Wtedy przyszedłeś ty… Wziąłeś mnie i uciekłeś  – mówiła to ze łzami w oczach. – Nie masz wrażenia, że oni tu są?

– Wiesz, czasami myślę, że jesteś tak dojrzała. Bardziej niż ja – zaczął. – Oni są z nami… Byli i będą. Zawsze – powiedział przytulając siostrę.

Dziewczynka zrezygnowała, z poinformowania brata o lusterku. Nagle chłopak wyjął coś z kieszeni, brudnych spodni. Był to mały przedmiot. Przypominający wisiorek.

– Co to? – zapytała po czym zaniemówiła. – To należało do mamy? To jej łańcuszek! – Na  te słowa, podeszła i otworzyła przedmiot. Widniało tam zdjęcie jej rodziny. Wszyscy byli szczęśliwi. Jednak jej uwagę zwrócił jeden przedmiot. Stan na biurku za nimi. Było to srebrne lusterko…

***&***
Skończyłam! Napisałam to w 20 minut. Pisałam to jednym tchem. Jestem bardzo zadowolona, z tego rozdziału. To już rozdział 11... szybko zleciało. W tym rozdziale dałam z siebie 100 procent. Mam nadzieję, że wam się też spodoba. No to akcja nabiera tępa! Supi! No to co, do następnego. Dziś dedyk jest z ogromnymi całusami!
A wiec dedyk dla Laury, wiesz za co :* Mam nadzieję, że wiesz! I dla Magdy, :*

Olga Diggory



wtorek, 16 sierpnia 2016

Dziękuję! ♥

W tym poście chciałabym podziękować wszystkim ludziom którzy weszli na mojego bloga.
Uwierzcie, że daliście mi tyle szczęścia i szczęścia, że nie da się tego opisać. Jestem bardzo zadowolona ze stanu mojego bloga. jestem prze szczęśliwa! Dziękuję! Dziękuje! I jeszcze raz dziękuję! *ściska mocno czytelników* 
Są na tym blogu takie dwie osoby. Bardzo dużo im zawdzięczam. Nie raz mnie podnosiły przy załamce, pomagały, dawały wory weny, a co najważniejsze po prostu były. Właśnie wam moje siostrunie, chce wam podziękować. Laura i Paukina! Bardzo dziękuję  😙😙

Opublikowane posty: 10
Komentarze: 160
Liczwartek wyświetleń: 2792
Obserwujący: 6

Jestem strasznie zadowolona! Dziękuję wszystkim!  😙😚
Dziękuję Laurusi i Paulince 😚

środa, 10 sierpnia 2016

010 - Tajemnicze lusterko



Leia traciła zmysły. Była załamana stanem „poszukiwań” Sophie. Nic nikt nie robił, nic. Luke spoglądał na mapę. Potem notował coś, a następnie zaczął mówić:
   – Hm, moim zdaniem oni są tam – powiedział i wskazał na czerwony punkt.
   Księżniczka wstała, i podeszła do brata. Rzuciła okiem na kartkę.
   – Nie, na pewno są gdzieś indziej. Trzeba zawiadomić Yodę. Musimy to zrobić. Nie mamy innego wyboru.

   Organa była pewna, że nie znajdą Sophie, bez pomocy zielonego gnoma. Obstawiła, że są blisko wód. Nie miała pewności czy nie jest u Vadera. Praktycznie nie wiedziała o jej stanie NIC. Czy żyję? Nawet tego nie… W jej głowie były różne kwestię.
 – Wróciłem! – krzyknął Han, wchodząc do domku.
– Gdzie byłeś? – blondyn zaczął zwijać mapę.
– W pubie. Mam dobrą wieść. Spotkałem Sophie – oznajmił, a rodzeństwo osłupiało.
– Gdzie? Dlaczego nie ma jej z tobą? – zadawała pytania Leia.
– Bo… Ona… Nie… Jest… Ach trudno mi o tym mówić.
– Nie żyję? – powiedziała i spuściła głowę.
– Widziałem jej pasek od kostiumu, tuż za krzakiem obok baru. To raczej znaczy, że nie umarła.
– Zostaw go, wiesz, że ktoś mu podał ergoscencję (Załóżmy, że to taki proszek który, robi wodę z mózgu) – powiedział Luke, zamykając drzwi.

***
Na wodzie pływała tratwa. O dziwo nikogo na niej nie było. Jezioro było ciche i tajemnicze. Jacke’owi wydawało się, że to właśnie ten zbiornik z wizji... Zastanawiał się, dlaczego porzucona tratwa tam pływa. Przyszła Mia.
– Wiesz co, to tu robi? – zapytała się i skierowała oczy na wodę.
– Nie. Ktoś musiał nią przypłynąć.
– Kto? Myślisz, że to Sithowie? – dziewczyna popatrzyła się na brata.
– Raczej nie. Nie przypłynęliby takim czymś. Idź już, jutro wyruszamy.
Ośmiolatka poszła. Lecz schowała się za grube drzewo. Jacke ruszył, nieświadomy, że siostra została nad jeziorem.
Tuż po chwili, Mia podeszła bliżej. Widziała, że na dnie coś leży. Przypominało to lusterko. Zanurzyła rękę. Szukała po dnie przedmiotu. Nigdzie go nie było. Kiedy wyjęła dłoń, znów widziała to samo.
– Hm – pomyślała. – Może to złudzenie?
 ***&***
Po dłuuuugiej nieobecności jestem! Wreszcie opanowałam akapity. Jestem zadowolona, bo wprowadziłam akcję i się rozkręca. Mam pytanie do was. Czy ja dobrze piszę dialogi? 
Błędy staram się eliminować, ale nie zawsze wychodzi. 
Dedyk dla Vanessy za rozmowy na mess i dla Sue!


piątek, 15 lipca 2016

009 - Deszczowe dni

               Był wieczór. Ciemny i ponury. Jacke myślał, że to wszystko przez wizje. Miał wrażenie, że cała galaktyka blaknie. I to wszystko przez to, że ktoś tu cierpi. Taki mały, niewinny i bezbronny człowiek. Właśnie on… Może Lord Sithów chciał kogoś słabego. Takiego, który nic mu nie zrobi. Chłopak myślał, że Vader bał się mocniejszych. Ale dlaczego to mu (Czyli Jacke’owi) pokazała się ta wizja?
                Zapadała noc, było coraz ciemniej i ciemniej. Chłopak odprowadził Sophie na łąkę, tam czekała Mia.
                – Co tak długo? – zapytała ośmiolatka. – Nie było was w ogóle słychać. Rozmawialiście?
                – Co ty taka ciekawa? Idź spać, i weź ze sobą Sophie.
                – Jacke, pogadamy? – spytała się kolejny raz, szesnastolatka.
                – Jutro. Jestem zmęczony, z resztą wy też. Musisz "otrzeźwieć" 
                Dziewczyny udały się do namiotu. Mia pomimo młodego wieku, czuła, że coś nie gra. Podejrzewała, że ktoś cierpi. Ktoś kogo znała. Chciała powiedzieć to bratu, lecz nie wiedziała jak. Najpierw upewniła się czy, szesnastolatka śpi. Ośmiolatka wstała, i cichutko szła ku wyjściu. Nagle usłyszała szelest. Była to kołdra nastolatki.
                – Błagam, błagam – powtarzała pod nosem.
                – O co tak prosisz? Daj spać – powiedziała zaspana szesnastolatka.
                – Przepraszam, a teraz już się się kłać.
                Noc była zimna, chociaż w dzień było dosyć ciepło. Mia wiedziała, że Sophie walnęła się w głowę, i straciła tak zwany rozum. Myśli jak dziecko. Pyta się o rzeczy, jasne jak słońce. Na przykład o to, dlaczego koty mają sierść…

____________________________________________________
Cześć
Na początku chciałam przeprosić za taki krótki i beznadziejny rozdział. Parę osób wie, co mi jest i to dlatego. Nie umiem teraz pisać, a wstawić coś musiałam. Lord Sithów! Jest zły. Z następnych rozdziałach będę skupiać się na tej wizji i na Jacke'u. Więc temat Mii, Luke'a, Hana, Lei i Sophie na chwile uciszą się. Akapity mi się psują, Wszystko idzie jak nie powinno. Takie życie... Myślałam, że rozdział będzie dłuższy, no ale nie jest. Błędy... o tym już nie wspomnę.
Dedyk dla: Pauliny i Vanessy, zawsze mogę się na was oprzeć i wyżalić ^^
Dziękuję dziewczyny 
Niech Moc Będzie Z Wami


poniedziałek, 27 czerwca 2016

008 - Powtórka z rozrywki (wizji)

       Wizja Jacke’a była okropna. Krew i te straszne głosy... Pot lał się, jak największy wodospad. Cały czas miał w głowie ten okropny krzyk. Mrożący krew w żyłach, najokropniejszy jaki dotychczas słyszał. Była to kobieta z krwią…. Dużo krwi… Tylko na jednej kobiecie. Obok, było morze (jak by co, to cały czas mówię o tej wizji). Nie była to zwykła woda, lecz łzy. Na tafli były twarze, małych dzieci oraz trupy. Nawet dla twardziela, ten widok był by przerażający. Okropny i tajemniczy. Małe istoty leżały umarłe w wodzie. DLACZEGO? Kto to zrobił? Co ta wizja miała mu dać?  Ostrzeżenie? Najgorsze było to, ze kiedy tylko przypomniał o tej wizji. Słyszał ten krzyk. Ach… Jaki był on okropny…  Postanowił powiedzieć o tym Sophie. Szedł w stronę jeziora. Szesnastolatka siedziała tam z Mią.
            – Możemy pogadać? – skierował wzrok na nastolatkę.
            – Zostaniesz? – zapytała ośmiolatki.
            – Ale przyjdziesz?
       – Tak, ale uważaj na siebie i na nogę – powiedziała i spojrzała na opatuloną bandażem, kończynę.
            Idąc, dziewczyna przypomniała sobie o  jej rodzicach. Gdyby jej nie zostawili, nie było by żądnej złej rzeczy w jej życiu. Tak myślała. Nie mogła myśleć cały czas, że życie jest kolorowe i nigdy nie robi krzywd. A jednak wmawiała sobie, że na świecie są ludzie dobrzy. Tylko tacy. Myślała jak dziecko. Wiedziała, że jest to wielki błąd, ale mimo to, nie chciała w to wątpić. Ani trochę.
            – Nad czym tak rozmyślasz? – zapytał Jacke,  mijając opadnięte krzewy.
            – Po co jest zło?
            – Mhm – zaśmiał się. – Nie wiesz? Myślę, że znasz odpowiedz.
            – Jasne, że znam.
            – To dlaczego się pytasz?
             Chłopak zapomniał, że miał powiedzieć jej o swojej wizji. Był zszokowany pytaniem Sophie. Uważał, że nastolatka dobrze znała odpowiedz. Nie był by zdziwiony kiedy jego siostra, zadał by mu to pytanie. Ale, że szesnastoletnia dziewczyna się o to pyta. Czy to jest normalne? I nastąpiło to czego obawiał się od początku dnia. Ten krzyk. Znowu on.  Co to miało dać? Co?!

***

            Leia obmyślała plan. Myślała nad min już dwa dni, jednak nic z tego nie było. Nic a nic. Han przestał interesować się wszystkim. Jedyne co go obchodziło to kiedy będą z tąd odlatywać. Wszyscy mieli Sophie w nosie. Wszyscy oprócz księżniczki. Ona jedyna szukała jakiegoś mądrego rozwiązania.

               – Może byś się ruszył? – zwróciła się do Luke’a.
                – Mam mapę, są tu wszystkie miejsca na Naboo.
                – I co? Myślisz, że ona akurat tam będzie?
                – Jest duża szansa, że tak – dumnie powiedział.
                Han wstał z fotela i spojrzał za okno. Powiedział:
                – Ale piękna pogoda. Co nie?
                Leii i Lukowi, wydawało się, że ich dotychczas, mądry i opiekuńczy kolega, wziął jakieś prochu lub wypił coś zepsutego. Bo co inaczej mogło na niego tak działać? Jeszcze nigdy się tak nie zachowywał. Zawsze był odpowiedzialny. Nawet na początku misji, strasznie obawiał się o Sophie. A teraz?  Nic nie robił. Myślał tylko o sobie. Jeszcze nigdy się tak nie zachowywał. 

____________________________________________________
Hej
Jestem z tego rozdziału mega zadowolona. Nie wiem, ale pisze mi się jakoś wenowo. Nowe słowo! Mam dużo weny i mam już 10 rozdział! Jestem mega z siebie dumna. Co ja tu miałam napisać? Mhm... A no tak! Wonderrfull W, kim jesteś? Jesteś członkiem mojego bloga, ale zero komów od ciebie... Ujawnij się, proszę. Wakacje! 20 lipca wyjeżdżam, więc rozdziałów nie będzie. Zuza! Dziękuję (<3)  Wielkie dzięki! Wiesz za co! Hi hi hi. Eira! Wróciłaś! Juhu! Ile tych wykrzykników xD Pomocy akapity mi szwnkują!
A teraz pora na dedyki.
Więc dedyk for: Eira i Zuza
NMBZW
Olga

piątek, 24 czerwca 2016

007 - Wizja

                Jacke jak i jego siostra, byli w zakłopotaniu. Nie wiedzieli jak mają pomóc Sophie. Mimo wszystkich starań, nic nie pomagało. Byli bezsilny. W ich myślach panował wielki bałagan.
                – Co zrobimy – spytał się młodszej siostry. – Bardzo ciebie boli?
                – Trochę, ale zajmijmy się Sophie –  mówiąc to, dotykała swojej nogi, a potem przejechała ręką po policzku. Na twarzy miała krew.
                – Pokaż to – powiedział a potem spojrzał się na rozdartą skórę.
                – To nic takiego, naprawdę.
                Po tych słowach dziewczynie popłynęła fala łez. Z bólu? Ze stresu?
                Zaczął padać deszcz. Długie dwa warkocze Mii, zrobiły się mokre. Dziewczynka mała wrażenie, że cała woda z nieba, kapie tylko na nią.
                – Będzie bobrze… – powtarzała w myślach.
                – Na pewno.
                I wtedy nastąpił cud. Szesnastolatka oprzytomniała. Pierwsze co zrobiła było wytarcie sobie kropel deszczu, pomieszanego z krwią, z czoła. Nic nie mówiła. Powoli siadała, z sekundy na sekundę nabierała większej świadomości, gdzie jest i co się stało. Po chwili popatrzyła się na rodzeństwo i cieniutkim głosem zapytała.
                – Wojna?
                – Na szczęście nie. Spokojnie, musisz odpocząć.
                – Przenieśmy ją do domu – zaproponowała ośmiolatka.
                – Zostaniemy tu, póki Han lub ktoś inny, tutaj nie przyjdzie.
                – Łudzisz się, że nas znajdą, pewnie siedzą sobie w fotelach, pijąc smaczną herbatkę – powiedziała Mia.
                – A ty zawsze najgorszy scenariusz… Oni tacy nie są, znajdą nas. Obiecuję!
                Było wietrznie i nieprzyjemnie. Rodzeństwo wraz z Sophie, siedzieli obok siebie. Ośmiolatka tuliła się do brata, chciała poczuć, że jest bezpieczna. Na twarzy chłopaka był namalowany smutek. Smutek, przypominający wojnę i śmierć. Było widać, że tęskni. Ale za czym? Niestety tego jego buzia, nie pokazywała.
                Drzewa kołysały się, jak przy najpiękniejszej kołysance. Atmosfera która panowała między roślinami była tajemnicza. Jack’owi, wydawało się, że słyszy głosy. Głosy dzieci, małych i bezbronnych. Widział Imperium, krew, łzy i trupy. Czy to miało dać mu coś do zrozumienia? 

_________________________________________________________________________________
Cześć
Jestem, żyje, piję i śpiewam, "Bleeding Out". Jak ja to lubię. Jakby tak policzyć ile ja za ta muzę wejść nabijam Kiwi. Basen! Mam! Co prawda mały do kolan ale mam! Jest z Kubusiem Puchatkiem xD. Z rozdziału jestem mega zadowolona. Wizja to wprowadzenie do głównej akcji. Na chwilę ten temat z wizji ucichnie, noo ale wróci. No ja znikam, bo jest ciepło i szkoda dnia. Pierwszy rozdział w Wordzie! Ładnie? Dzięki Magda!
Dedyk dla: Mojego taty, z okazji dnia ojca :*                

poniedziałek, 20 czerwca 2016

006 - Pobudka

   Sophie leżała na miękkim podłożu. Źdźbła trawy kuły, delikatną skórę dziewczyny. Była  nieprzytomna. Jej blond włosy fruwały razem z wiatrem. Ciemne chmury zwiastowały deszcz. Wyglądało to jak wielka czarna kula, z której zaraz miała wylać się woda. Mia leżała tuż obok. Patrzyła się w górę. Szturchnęła szesnastolatkę, lecz nie dostała nic w odpowiedzi. Ośmiolatka oddychała bardzo ciężko. Za każdym wdechem mocno kaszlała. Próbowała podnieść się z ziemi, jednak sprawiało jej to dużo trudność, iż nogi miała przytrzaśnięte, drewnem. Starała się przesunąć belkę, ale nie miała siły. Czuła, że zaraz znowu opadnie, i tak się stało. Znowu leżała obok Sophie. Nie wiedziała co ma robić. Czy krzyczeć - pomimo braku sił, czy czekać póki ktoś ich znajdzie.
- Pomocy! - krzyknęła jak najgłośniej umiała, lecz było to dosyć cicho. - Halo - dopowiedziała z nadzieją (Pamiętajcie Never Lose Hope), że ją ktoś usłyszy.
   Jednak to tylko pogorszyło sytuację. Wszystkie ptaki które dotychczas śpiewały i dodawały poczucia, że nie jest się samemu w lesie - odleciały. Teraz, kiedy było prawie ciemno, ośmiolatka była kompletnie zagubiona. Nie miała jak się ruszyć. Myślała i myślała, lecz nie wiedziała co ma zrobić aby się uwolnić. Nagle przypomniała sobie, że Sophie trenuję się na Jedi. Tuż po chwili zbliżyła się bliżej i wyjęła z kieszeni kombinezonu - miecz świetlny.
- Mam! - krzyknęła zadowolona, po czym przecięła belkę.
   Jej ulgi i szczęścia nie dało się opisać. Na nogach miała wielkie, czerwone plamy. Kawałek ostrego drewna wbił się jej do nogi. Dziewczynka zwijała się z bólu.
- Aaaaa! - krzyknęła ze łzami w oczach. - Pomocy! - nie poddawała się.
   Nagle coś poruszył się w krzakach jeżyn (Jak by co wymyślam nowe jedzenie). Mia oddaliła się od krzewu. Jej serce, z sekundy na sekundę, biło coraz mocniej. Bała się, że Imperium wysłało kogoś, kto ma szukać, Sophie. Nagle usłyszała.
- Co się stało? - był to głos spokojny jak małe dziecko. Ośmiolatka poczuła, że z koś zna ten głos. Lecz nie wiedziała z kąd. 
- Nie bój się. To ja Jacke. Twój brat.
   Wtedy dziewczynie ulżyło. Było jej strasznie głupio, że nie poznała swojego własnego brata. 
- Tam leży Sophie, pomóż jej. Szybko.
   Chłopak szybko podbiegł do dziewczyny. Klepnął ją w twarz, aby zobaczyć czy jest przytomna. Próbował pomóc jej, lecz za żadne skarby nie chciała się obudzić

___________________________________________________
Witam
Noo i rozdział jest. Nie jestem z niego zachwycona, ale cóż... Każdy mój rozdział ma miliony a nawet miliardy błędów, no w końcu jestem najmłodsza z naszej blogsfery. Wracając do rozdziału a właściwie do szablonu. Jest śliczny, mega, piękny, super. Z całęgo serduszka dziękuje Wika <3!!   Już prawie 2000 wyświetleń!! Jej! Kocham was i dziękuję za te komy i wszystko. Dajecie mi powera i w ogóle. Całusy dla moich "fanów" xD.  Mam wyjustowany tekst! Dziekuję też Kiwi i Soni (nawet jak tego nie zobaczycie) pomagacie mi w błędach itp. Dziękuję. 
Dedyki dla
Cola: Kelly jestem na cb zła!!! Wolisz Zayn'a!! Ty!! Kto woli Cole'a pisze w komach: #Cole
Piwunia :*

poniedziałek, 6 czerwca 2016

005 - Zemdlenie

   Leia patrzyła przez zakurzone okno. Obserwowała jak Han chodzi w tę i we w tę, szukając Sophie. Wyglądało to bardzo śmiesznie, gdyż szedł szurając nogami. I tak nic to nie pomagało, nawet nie patrzył się na boki tylko w ziemię, nucąc sobie coś pod nosem. Księżniczka postanowiła sama zadziałać. Wzięła blaster i powiedziała do Luke'a:
- Idziesz ze mną?
- Ona sama przyjdzie - odpowiedział, domyślając się o co chodzi. - Ale pójdę, bo strasznie tu cuchnie. Nie da się tu wytrzymać.
- Sam jej ten domek załatwiałeś - oznajmiła z dokuczliwym uśmieszkiem. -  Weź miecz świetlny. Tak na wszelki wypadek.
- Han, długo jeszcze zamierza tak łazić? - zapytał z lekką kpiną.
- Daj już spokój, wiesz, że strasznie się martwi.
- Właśnie widać... Ruszajmy! - powiedział i pociągnął siostrę na zewnątrz.

***

- Długo jeszcze? - pytała dziesiąty raz Mia.
- Nie, już prawie jesteśmy - odpowiedziała Sophie.
- Idziemy po jedzenie, musisz wytrzymać - przekonywał siostrę.
- Ona zawsze tak jęczy? - zapytała szesnastolatka. 
- Niestety tak. 
- Ej!!! Jacke nie obrażaj mnie, mama była by zła.
- Ale nie będzie, bo nie żyję! - krzyknął i ruszył przed siebie.
- Po co to mówiłaś? - spytała się ośmiolatki.
- Sama nie wiem... Wymknęło mi się... - po policzku spływały jej łzy. Jedna po drugiej.
   Dziewczynka zastygła. Stała patrząc się bez ruchu, w ziemię, tak jakby ktoś złączył jej nogi. I jakby przez to nie mogła się poruszyć. Sophie nie wiedziała co ma zrobić. W jej głowie panowały przeróżne, najgorsze myśli. Obawiała się, że sobie nie poradzi. Byli sami, w okół panowała cisza. Gdzieś w oddali, słychać było odgłosy poruszających się statków oraz śpiew ptaków. Szesnastolatka odpływała (przenośnia dla niekumatych) w przepięknych odgłosach piskląt. Przed oczami miała mroczki. Powoli mdlała, lekko zsuwając się po pniu drzewa na miękką trawę. Ostatnie co usłyszała było to mocne łapczywe zachłyśnięcie się powietrza, przez Mie.

_________________________________________________________________________________
Witajcie
Tęskniliście za moimi rozdziałami? Chociaż troszkę? Postanowiłam, że będę wstawiać krótsze rozdziały, ale bardziej takie... Dopracowane!! Mam nadzieję, że rozdzialik się podobał, bo wyczerpałam mój mózg. Oj te błędy... dlaczego one muszą być?! No pytam się!! Zna ktoś rozdział bez żadnego błędu? W każdym razie do końca szkoły jest jeszcze troszkę, a ja mam mnuuustwo nauki. Paska nie będzie.... Tak przynajmniej myślę. Moja samoocena jest niska. Bardzo dużo pracy poświęciłam nad sprawdzaniem tego rozdziału, więc teraz należy mi się przerwa. Musiałam wtrącić tu niepotrzebne wątki bo TAK. Zaraz na blogu będzie szablonik!! Jupi jej! 
Dedyk dla: Vanessy i Cole'a


piątek, 27 maja 2016

004 - Rodzeństwo

   Panowała grobowa cisza. Sophie czekała, aż ktoś z rodzeństwa odezwie się pierwszy. Jednak nic z tego nie wyszło, w końcu szesnastolatka sama musiała coś powiedzieć.
- Przepraszam... Nic ci nie jest? - zapytała skruszona.
- Poza tym, że boli mnie szyja, ręka, noga i brzuch, to wszystko gra - odpowiedział trzymając się za żołądek.
- Możemy coś zjeść? - spytała dziewczynka.
- Oczywiście. Ale najpierw musimy pójść do Sokoła Millennium, bo tam mam jedzenie.
- Ale mi chodziło o jakiś pub.
- Nie mam czym zapłacić, więc idziemy do mnie - oznajmiła, odgarniając kosmyk włosów z czoła.
- W takim razie podziękujemy - odpowiedział Jacke.
- Jestem głodna! Muszę coś zjeść! - krzyknęła i oparła pięści na brzuchu brata.
- To idź sama. Ja nie zamierzam.
- To zostań - powiedziała Sophie i dała znak oczami, że idą.
   Dziewczyny oddalały się a chłopakowi z minuty na minutę, coraz mocniej burczało w brzuchu.
- Czekajcie! - głośno powiedział.
   Nastolatka odwróciła się i pokazała, że ma przyjść. Czekały na niego dobre dziesięć minut. Jacke szedł dosyć wolno, ponieważ po "napadnięciu" przez Sophie, był obolały i za siniaczony. Dziewczyny położyły się na ziemi i patrzyły w niebo.
- Jestem! - krzyknął i razem udali się w stronę domu.

***

   Han i Leia, chodzili po pokoju spoglądając przez okna. Tylko Luke który siedział na niewygodnym, zakurzonym, trzeszczącym fotelu - nie martwił się o Sophie. 
- Gdzie ona mogła pójść? - Solo zadawał to samo pytanie od dziesięciu minut.
- To twoje gadanie nic nie pomaga. Zacznij jej szukać - powiedziała Organa. - A ty czemu jesteś taki spokojny? - zwróciła się do brata.
- Sophie nie jest taka głupia, żeby uciekać od nas. Ona wróci i to nawet dzisiaj - odpowiedział.
- A co jak znalazła rodziców i będzie chciała z nimi zostać? - oznajmił zdesperowany Solo.
- Jak dziewczyna nie wróci, Yoda nas zabije. 
- Ty jednak jesteś pesymistą - powiedziała do Hana.
- A ty to czym? 
- Dzieciaki spokój! - przerwał Luke. - Zachowujecie się jak małe niewychowane bobasy. Nie macie pięciu lat, tylko o wiele więcej.
- Wkurzasz mnie - odpowiedział koledze.
- Ty mnie też.
   Solo wyszedł na zewnątrz. Leia została z Lukiem. Chciała poruszyć temat wszystkich kłótni z Hanem, lecz nie chciała mówić o tym teraz. Myślała, że to wszystko przez Sophie, albo przez trenowanie uczniów. Bardziej stawiała na to pierwsze.

_________________________________________________________________________________
Hejo!
Dzisiaj bardzo krótko. Dlaczego? Bo tan rozdział jest przejściowy, czyli taki wstęp z tym rodzeństwem. Mam nadzieję, ze mało błędów. Rozdział musiał być nudny bo jak już mówiłam jest przejściowy. Zamówiłam szablon u Wiki!! Na pewno będzie śliczny!! To tyle gadania. I jeszcze raz przepraszam, że taki krótki. Następny będzie dłuższy.

Dedyk dla: Kochanej Magdy która zawsze służy mi pomocą <3 

Olga Solo
   


niedziela, 15 maja 2016

003 - Początek "Super Misji"

   Sophie wstała o godzinie szóstej, przetarła oczy i spojrzała na zegarek. Na siódmą miała być gotowa, a nadal leżała w łóżku. Zerwała się ma równe nogi, po czym wyciągnęła szarą walizkę. Spakowała tylko najpotrzebniejsze rzeczy: miecz świetlny, kombinezon, kosmetyczkę i mnóstwo pozostałych ubrań. W końcu zorientowała się, że szafa była pusta, za to walizka pękała w szwach. Nastolatka próbowała domknąć torbę, ale za żadne skarby jej się to nie udawało. Męczyła się z tym dosyć długo, martwiła się, że spóźni się na "Super Misję" (Tak nazwał to Han). Było już czterdzieści pięć po szóstej. Tuż po chwili do jej pokoju zapukała Leia.
- Jesteś gotowa? - bardzo szybko zapytała.
- Nic nie rozumiem. Powiedz wolniej - odpowiedziała królewnie.
- A może to ty otworzysz drzwi! - krzyknęła zdenerwowana kobieta.
   Dziewczyna szybko i zwinnie przybiegła pod wejście. Była zdziwiona zachowaniem siostry, Luke'a, ponieważ dotychczas się tak nie zachowywała. Myślała, że po prostu zamartwiała się wyprawą, ale to nie to. Nastolatka postanowiła siedzieć cicho i nic nie mówić. Ale to nie było takie proste, Sophie była bardzo ciekawska, ale próbowała się powstrzymywać.
- Szybciej! - krzyknęła znudzona Leia.
- Już - odpowiedziała.
***
   Szesnastolatka wraz z kobietą, szły w stronę pojazdu. Czekali na nich chłopacy wraz z Chewie. Atmosfera była dosyć nieprzyjemna, wszyscy siedzieli cicho. Nawet Solo który zawsze miał coś do powiedzenia. Załoga rozeszła się na swoje miejsca. Luke siedział obok Sophie, w tylnym rzędzie.
- Ile będziemy tam jechać? - zapytała.
- To zależy wszystko od Hana. W końcu on jest pilotem - ziewając odpowiedział.
- Wytłumacz jej jaki mamy plan - do rozmowy wtrąciła się księżniczka.
- Wszystko po kolei - po słowach blondyna, kobieta powróciła do Chewbaccy.
- Myślałam, że będziemy improwizować - powiedziała zdziwiona nastolatka.
- Yoda by się nie zgodził. A teraz przejdźmy do planu. Odwieziemy się na Naboo a potem zaprowadzimy cię do małej kryjówki przed Sithami - oznajmił w skrócie.
- Skąd będę brała jedzenie? Ktoś będzie tam ze mną? - dopytywała się.
- O pokarm będziesz musiała sama zadbać.
- Ale... Jak? Przecież nie mogę za bardzo się tam pokazywać - zmartwiona powiedziała.
   Dziewczyna z chwili na chwile, czuła się gorzej. Była bardzo przestraszone, że sobie nie poradzi. A najbardziej myślała o ponownym spotkaniu z rodziną. Kiedy była jeszcze mała rodzice zostali porwani. Po paru latach wrócili, lecz Sophie była już na innej planecie. Wiedziała, że nawet jak zobaczy mamę i tatę, nie może się zdradzić. Skąd wie, że nie są szpiegami lub co najgorsze Sithami. Przez jej głowę przechodziły najgorsze myśli. Nagle statek zatrzymał się a wszyscy oderwali się od swoich zajęć, spoglądając przez okno.
- Jesteśmy - powiedział z entuzjazmem Han.
- Jak tu pięknie - rozmarzyła się dziewczyna, zapominając o zmartwieniach.
- I tak schowasz się w norze, więc nie będziesz nic widzieć - dobił nastolatkę.
- Czy ty zawsze musisz być taki...
- Śmiało dokończ - zwrócił się do Lei.
- Złośliwy a dalej już nie powiem.
- Ej już stop! - odezwała się smutna szesnastolatka. - Chodźmy do "mojego domu". O ile można go tak nazwać - i wszyscy udali się w głąb gęstych krzaków. Po chwili doszli do małej dziury. Grubość wejścia była jak dwóch Hanów. W środku śmierdziało ziemią i stęchlizną. Lecz po paru minutach szło się do tego przywyknąć. Było tam dosyć przytulnie a zarazem zimno. Nastolatka wyjęła kombinezon i miecz świetlny, po czym położyła rzeczy obok łóżka.
- Podoba się? - zapytał Luke.
- Może być... Lecz moje poprzednie mieszkanie było o wiele lepsze - odpowiedziała siadając na  łożu. Nagle coś trzasnęło i Sophie leżała na ziemi.
- Co się stało? - spytała księżniczka.
- Belka się ułamała. Ale to nic takiego - odpowiedziała zakurzona nastolatka.
- Nie masz na czym spać - powiedział Luke.
- A co to za problem leżeć na ziemi? - odparł Solo.
- Ty byś nie mógł, tylko musiałbyś mieć tysiąc materacy. Więc proszę cię, siedź cicho - odpowiedziała wkurzona.
- Wyjdźcie na zewnątrz. Ona musi odpocząć - blond włosy chłopak, bronił dziewczyny.
- A co tobie tak zależy na byciu z nią sam na sam? - chciał dokuczyć obojętnie komu.
   Leia pociągnęła Hana za rękę i wyszła. Tuż po chwili Luke też poszedł za przyjaciółmi. Nastolatka została sama. Postanowiła zwiedzić okolicę, chociaż wiedziała, że jakby reszta się dowiedziała było by już po niej. Zabrała ze sobą miecz świetlny. Ale póki ich nie było postanowiła robić co jej się podoba. Zobaczyła dzieci. Od razu pobiegła w tamtą stronę. Schowała się za drzewem, aby zobaczyć ludzi. Stała tam dziewczyna, wyglądała na osiem lat, była cała brudna i widać było, że bardzo głodna. Szesnastolatka postanowiła podejść do niej.
- Witaj, jak się nazywasz? - zapytała.
- Nie wolno mi rozmawiać z obcymi - odpowiedziała przestraszona dziewczynka.
- Nic ci nie zrobię. Spokojnie - chciała uspokoić poznaną osobę. - Ja jestem Sophie. A ty?
- Mia - powiedziała niepewnie.
- Chodź ze mną widzę, że jesteś głodna. Dam ci coś do jedzenia - nastolatka chciała pomóc.
- Nie mogę, mój brat będzie zły - zaprzeczała dziewczynka.
   Nagle podbiegł do nich chłopak. Szesnastolatka zwinnie wyciągnęła miecz i przykleszczyła nastolatka do broni.
- Puść go! - krzyknęła przeraźliwie Mia.
- Kto to? - zapytała dziewczyna.
- Mój brat... Jack - powiedziała dziewczynka.
   Sophie niepewnie zostawiła "zdobycz" i lekko odsunęła się od rodzeństwa. Czuła się dziwnie, nie wiedziała co ma powiedzieć.

_________________________________________________________________________________

Hej
Na początku chciałam wam powiedzieć 3 sprawy:
1. Szablonu na razie nie będzie, ponieważ dojdą nowi główni bohaterowie (Olga, bez spoilerów)
2. Zapraszam na zakładkę "Prośby" tam możecie pisać jakie wątki lub postacie chcielibyście na moim blogu.
3. Serdecznie dziękuję Soni, Kiwi i Jawie. Pomogliście mi zrozumieć zasady pisania. Mam nadzieję, że tu wpadniecie:*
Oki to były te trzy sprawy. Rozdział pisany bardzo krótko, ale bardzo uważnie sprawdzany. Przyjmuję krytykę, więc śmiało piszcie w komach.
Dedyk dla: Jawy i Sue
Niech Moc Będzie Z Wami


piątek, 6 maja 2016

002 - Rozmowa

Takie małe info. W tym rozdziale będzie Yoda. Więc kiedy on będzie gadał to wiecie, będą te zdania tak ułożone jak on mówi. 


   Od samego rana, Yoda, Han, Leia i Luke rozmawiali na temat Sophie.
- Stąd trzeba wywieźć ją  - powiedział zielony ludek.
- Mistrzu, to nie jest dobry pomysł - odpowiedział blond włosy chłopak.
- Na Naboo. Sithowie nie będą podejrzewali, że tam jest - oznajmiła księżniczka.
- Będą szukać do skutku, więc wcześniej czy później i tak ją dopadną - Solo tracił nadzieję.
- O weź ty nie marudź! Ciągle tylko zrzędzisz - krzyknęła dziewczyna.
- Młodzi, koniec. Poważna sprawa to. W wielkim niebezpieczeństwie Sophie jest, wymyślić trzeba jak najszybciej coś - oznajmił mały goblin (Yoda tak dla informacji. Tyko brak synonimów).
- Ma rację - powiedziała Leia. Mam pomysł. Han, zajmiesz się transportem. Luke bronią a ty drogi, mistrzu razem ze mną, strategią - powiedziała jedyna pani w tym gronie.
- Sokół Millennium? - zaproponował.
- Może być. Jutro wszyscy mają mieć przygotowane rzeczy do misji. A ja z Yodą pomyślimy nad naszymi ruchami, w czasie wyprawy.
- Moc niech będzie z wami - pożegnał się i wyszedł.

***

   Sophie od dziesięciu minut czekała na Luka. Strasznie się jej nudziło. Nagle do sali przyszedł Solo.
- Gdzie mój trener? - zapytała dziewczyna.
- Nie przyjdzie. Ale za to jestem ja - odpowiedział.
- Nic mi nie powiesz? 
- Aha, czekasz na przeprosiny? A więc przepraszam - powiedział do nastolatki.
- Noo. A teraz dlaczego Luke nie przyszedł - spytała zaciekawiona.
- Ma ważną sprawę do załatwienia - oznajmił.
- Jaką?
- Młoda, nie wtykaj nosa w nie swoją robotę - żartobliwie powiedział.
- Przestań do mnie tak mówić! - krzyknęła wkurzona Sophie.
- Dobra...
- A teraz mów co ze Skywakerem - stanowczo rzekła.
   Dziewczyna była bardzo ciekawa, dlaczego Luke nie było.
- Mam mówić prawdę? - zapytał, chociaż znał odpowiedź.
- Tak! No gadaj.
- A więc, Sithowie chcą cię porwać, wyciągnąć od ciebie informacje. Torturą jak nie będziesz chciała im powiedzieć a potem zabić - walnął prosto z mostu.
- Aha - nastolatka nie wiedziała co ma mówić. - A to wszystko. Dlaczego?
- Ponieważ myślą, że twoja matka ma bardzo cenne wiadomości, o Jedi.
- Poczekaj... Nie rozumiem. Moja mama... Nie no to nie prawda - zaprzeczała.
- Wszyscy to wiemy, jednak oni uważają inaczej - chciał pocieszyć dziewczynę.
- Ja chyba pójdę...
- Niech Moc Będzie z Tobą.

***

   Sophie czuła się strasznie. Bała się o mamę. Zadawała sobie to pytanie: Dlaczego ja? Załamana, płacząc siedziała na łóżku i próbowała obmyślić strategie pokonania Sithów. Po chwili, do pokoju ktoś zapukał.
- Halo, jesteś tam? - zapytał Luke.
- Nie ma mnie - odpowiedziała szlochając. 
- Mogę wejść? - nie chciał odpuścić.
- Rób co chcesz.
   Nastolatka podeszła i otworzył drzwi. 
- Co ci jest? - spytał
Jeszcze się pytasz...
   Chłopak usiadł obok dziewczyny i zaczął mówić:
- Nie martw się, twoja mama będzie bezpieczna - próbował pocieszyć Sophie.
- Nie oszukujmy się. Mam szesnaście lat a nie pięć, wiem, że w końcu i tak nas dopadną - nie przestawała płakać.
- Wcale tak nie musi być, trochę więcej wiary.    - Kiedy wyruszamy? - zapytała.
- Za trzy dni, musimy się jeszcze przygotować. Najpierw wywieziemy cię na Naboo. Nie powinni przepuszczać, że tam jesteś - powiedział.
- Znajdą nas, więc po co się ukrywać - traciła nadzieję.
- Nie no, ty jesteś jak Han. Ciągle marudzisz - oznajmił. - A teraz muszę iść. Niech Moc Będzie Z Tobą.
- Pa - odpowiedziała.
***

   Po wyjściu Luke'a, dziewczyna wyjęła miecz spod łóżka i zaczęła nim wymachiwać. Była bardzo zła, więc rozwaliła szafę, biurko i pudło na brudne ubrania. A potem padła na podłogę. Zemdlała. Leżała przez godzinę, aż do jej drzwi ktoś zapukał.
- Sophie, otwieraj - mocno uderzył w drzwi i wszedł do środka- Halo! - krzyknął.
- Yyy - mamrotała pól przytomna dziewczyna.
- Żyjesz? - zapytał i lekko uderzył ją w policzek.
   Nagle do pomieszczenia wbiegła Leia.
- Co z nią? - spytała.
- Skąd wiesz, że coś jej jest?
- Są tu kamery - odpowiedziała. - Chyba nic jej nie jest - stwierdziła, patrząc się na dziewczynę.
- Sprytna jesteś. A co z tą strategią, do naszej misji? - podpytywał się (Brak synonimów)
- Na razie Yoda nic nie wymyślił. Zajmijmy się Sophie - powiedziała księżniczka.
- Co się stało? - szesnastolatka oprzytomniała.
- Spokojnie - oznajmił Solo i przeniósł ją na łóżko

_________________________________________________________________________________
!Witajcie!
Nie wiedziałam, że będę tak szybko wstawiać rozdziały. Większości blogerek z hangouts nie chcę się komentować. Np. Emi, Zuzeł. Ja was kiedyś zabiję, szczególnie Zuzę. Magda mam prośbę utop je dwie na basenie w piątek. Muhaha. Oki ogar. Wracając do bloga, mam dużoo weny. Ale rodzice nie pozwalają mi tyle siedzieć. Więc łażę po pokoju i gadam do mikrofonu cały rozdział. Potem go przepiszę. Chciałam serdecznie podziękować May i Mice, że broniłyście mnie przed tymi hejtami :* Wiem, że są błędy, ale mam nadzieję, że mało. Przejdźmy do dedyków.
Dedyk dla:
Magdy 
Miki 
Pauliny :*
Vanessy


Niech Moc Będzie Z Wami
Olga :*


środa, 4 maja 2016

001 - Wypadek

   
(Musiałam znaleźć jakieś zdjęcie)

   Sophie od godziny leżała w łóżku, rozmyślając o dalszych losach. Nie była zbyt szczęśliwa, ponieważ zostawiła rodzeństwo i rodziców. Dlaczego? Tego nie wiedziała. Podobno jako mała dziewczynka nie miała dobrych kontaktów z rodziną. 
- Pora wstawać! - krzyknęła sama do siebie. W dobrą chwilę, bo do drzwi zapukała Leia.
- O wiedzę, że się obudziłaś - powiedziała księżniczka.
- Właśnie zamierzałam się ubrać.
- Dobrze, chciałam cię poinformować, że dzisiaj wszyscy uczniowie pokazują swoje umiejętności.
- Wiem, Luke mi mówił - odpowiedziała śpiąca dziewczyna.
- Jesteś jedną z najlepszych. Nie zawiedź nas - oznajmiła z uśmiechem Leia, po czym wyszła.
   Szesnastolatka nie miała żadnej ochoty, uczestniczyć w pokazie. Jednak za piętnaście minut miała trening, więc ubrała się i poszła na salę. Na salce (jbc to jest synonim) panował tłok. Uczniowie  pokazywali co umieją.
- I po co ja tu przyszłam? - zapytała się siebie.
- Nie narzekaj - zza pleców Sophie wyszedł Han.
- Śledzisz mnie?
- Nie, ale mógł bym - z uśmiechem powiedział. - Chodź pokażemy co umiemy - oznajmił i pociągnął nastolatkę na środek sceny pokazowej.
- Co ty robisz? - spytała zawstydzona dziewczyna.
- Chwale się - odpowiedział. - Przepraszam, mógł bym teraz ja? - zwrócił się do prowadzącego.
- Jasne, ale z kim?
- Z tą młodą. Tu stoi - pokazał na Sophie.
- Proszę wejść na scenę. Uwaga uwaga, teraz Solo i Smooth, zaprezentują swoje umiejętności.
- Ja nie idę?
- Nie marudź - odburknął. Uważaj!
   Han wyjął pistolet blasterowy a szesnastolatka turkusowy miecz świetlny. Mężczyzna walczył zawzięcie, za to nastolatka machała mieczem jak gdyby nigdy nic. Chociaż bardzo dobrze jej to wychodziło. Nagle pocisk z blasteru otarł się o brzuch Sophie. Dziewczyna padła na ziemie.
- Ej obudź się! - krzyczał do nastolatki.
- Co tu się stało? - na salę wbiegł Luke. - Miała nie trenować beze mnie! - wrzasnął na Hana.
- Miała, miała. Ale nie musiała...
- Co ty se myślisz? - zapytał blond włosy chłopak.
- Wiesz, jeżeli mamy wszystko podliczyć... - chciał zdenerwować Luke'a.
- Halo! Ta dziewczyna tam leży - odezwał się prowadzący.
   Han wziął na ręce nastolatkę i zaniósł ją do droida medycznego.

***
- I co z nią? - zapytał Solo.
- Na razie jest dobrze, ale zawsze może się pogorszyć - oznajmił droid. - Teraz proszę wyjść, dziewczyna potrzebuję odpoczynku.
   Po opuszczeniu sali, Luke i jego kolega poszli zawiadomić księżniczkę Alderaanu. Szli w ciszy, żaden nie miał zamiaru odezwać się jako pierwszy. Wreszcie dotarli do pokoju Lei. Zapukali.
- To ja, brat - odezwał się jako pierwszy, blond włosy chłopak.
- Kochanie, jesteś tam? - zapytał.
- A co ty taki miły, dla niej? - umierał z ciekawości.
- Ja zawsze jestem uprzejmy. A szczególnie dla kobiet - z uśmiechem na twarzy odpowiedział. - Gdzie ta twoja siostra? Co?
- Ja wchodzę - powiedział.
- Rób co chcesz, ja nie chcę mieć problemów - oznajmił Han.
   Luke otworzył drzwi, jednak w środku nikogo nie było. 
- I co kochaniutki, myliłeś się.
- Co ci odbija? Brak Sophie? - złośliwie powiedział Luke.
- Ona jest o wiele młodsza. Za to do ciebie pasuję - odburknął.
- Dobra, ja już idę, ponieważ szkoda mi śliny - odpowiedział i poszedł.

   ***

   Szesnastolatka leżała na łóżku. Obok niej siedziała Leia, która bardzo martwiła się o dziewczynę. 
- Proszę pana - zwróciła się do droida. - W jakim stanie jest ta nastolatka? - zapytała.
- A od kiedy księżniczka, tak martwi się o jakaś tam dziewczynę? - spytał.
- Udziel mi odpowiedz - głośnym głosem powiedziała.
- Pacjentka czuję się w miarę dobrze. Jednak potrzebuję większego odpoczynku.
- Będzie można zabrać ją za parę miesięcy na inną planetę? 
- Jak najbardziej. Ale trzeba na nią uważać i to mocno - oznajmił droid.
- Dziękuję. Niech moc będzie z tobą - pożegnała się księżniczka.

***

Następnego poranka Sophie czuła się lepiej. Odzyskała przytomność i powoli wstawała z łóżka.
- Muszę iść na trening - powiedziała do medycznego robota.
- Oszalałaś? Dopiero co oprzytomniałaś.
- Luke mnie zabiję jak się nie zjawie - oznajmiła przejęta. 
- Ale on już wie. Księżniczka Leia mu mówiła. - A teraz odpoczywaj - poradził dziewczynie.

_________________________________________________________________________________
Witajcie!
No to jest ten specjalny post na dzień Star Wars. One Shota nie mogłam napisać ponieważ było by to za szybko. Pozdrawiam ludzi którzy pod prologiem pisali hejty. Albo jesteście zazdrośni albo po prostu nie wiem. Ale w każdym razie dziękuję, bo mimo tego, że zrobiło mi się trochę przykro. Nabijacie mi wyświetlenia :P. Ja z każdej złej wiadomości umiem zrobić dobrą. A i nie myście sobie, że mnie coś obchodzicie. To do ciebie co pisałaś, że dostaniesz raka od moich rozdziałów: Życzę ci wszystkiego najlepszego (bo nie życzę ludziom źle) ale miejmy nadzieję, że ten twój rak nie odejdzie od ciebie. I będziesz z nim żyła do końca xD. Uprzedzam są błędy, bo piałam to o 22. 
A teraz do moich ukochanych czytelniczek: Wszystkiego Najlepszego z okazji dnia Star Wars. 

Dedyk dla: Wszystkich fanek Star Wars. a szczególnie dla Madżgdy 
P.S. Dla umilenia zdjęcie wszystkich bohaterów (chyba wszystkich) 
May the force by with you.

Znalezione obrazy dla zapytania cała obsada star wars