Sophie wstała o godzinie szóstej, przetarła oczy i spojrzała na zegarek. Na siódmą miała być gotowa, a nadal leżała w łóżku. Zerwała się ma równe nogi, po czym wyciągnęła szarą walizkę. Spakowała tylko najpotrzebniejsze rzeczy: miecz świetlny, kombinezon, kosmetyczkę i mnóstwo pozostałych ubrań. W końcu zorientowała się, że szafa była pusta, za to walizka pękała w szwach. Nastolatka próbowała domknąć torbę, ale za żadne skarby jej się to nie udawało. Męczyła się z tym dosyć długo, martwiła się, że spóźni się na "Super Misję" (Tak nazwał to Han). Było już czterdzieści pięć po szóstej. Tuż po chwili do jej pokoju zapukała Leia.
Dziewczyna szybko i zwinnie przybiegła pod wejście. Była zdziwiona zachowaniem siostry, Luke'a, ponieważ dotychczas się tak nie zachowywała. Myślała, że po prostu zamartwiała się wyprawą, ale to nie to. Nastolatka postanowiła siedzieć cicho i nic nie mówić. Ale to nie było takie proste, Sophie była bardzo ciekawska, ale próbowała się powstrzymywać.
- Szybciej! - krzyknęła znudzona Leia.
- Już - odpowiedziała.
***
Szesnastolatka wraz z kobietą, szły w stronę pojazdu. Czekali na nich chłopacy wraz z Chewie. Atmosfera była dosyć nieprzyjemna, wszyscy siedzieli cicho. Nawet Solo który zawsze miał coś do powiedzenia. Załoga rozeszła się na swoje miejsca. Luke siedział obok Sophie, w tylnym rzędzie.
- Ile będziemy tam jechać? - zapytała.
- To zależy wszystko od Hana. W końcu on jest pilotem - ziewając odpowiedział.
- Wytłumacz jej jaki mamy plan - do rozmowy wtrąciła się księżniczka.
- Wszystko po kolei - po słowach blondyna, kobieta powróciła do Chewbaccy.
- Myślałam, że będziemy improwizować - powiedziała zdziwiona nastolatka.
- Yoda by się nie zgodził. A teraz przejdźmy do planu. Odwieziemy się na Naboo a potem zaprowadzimy cię do małej kryjówki przed Sithami - oznajmił w skrócie.
- Skąd będę brała jedzenie? Ktoś będzie tam ze mną? - dopytywała się.
- O pokarm będziesz musiała sama zadbać.
- Ale... Jak? Przecież nie mogę za bardzo się tam pokazywać - zmartwiona powiedziała.
Dziewczyna z chwili na chwile, czuła się gorzej. Była bardzo przestraszone, że sobie nie poradzi. A najbardziej myślała o ponownym spotkaniu z rodziną. Kiedy była jeszcze mała rodzice zostali porwani. Po paru latach wrócili, lecz Sophie była już na innej planecie. Wiedziała, że nawet jak zobaczy mamę i tatę, nie może się zdradzić. Skąd wie, że nie są szpiegami lub co najgorsze Sithami. Przez jej głowę przechodziły najgorsze myśli. Nagle statek zatrzymał się a wszyscy oderwali się od swoich zajęć, spoglądając przez okno.
- Jesteśmy - powiedział z entuzjazmem Han.
- Jak tu pięknie - rozmarzyła się dziewczyna, zapominając o zmartwieniach.
- I tak schowasz się w norze, więc nie będziesz nic widzieć - dobił nastolatkę.
- Czy ty zawsze musisz być taki...
- Śmiało dokończ - zwrócił się do Lei.
- Złośliwy a dalej już nie powiem.
- Ej już stop! - odezwała się smutna szesnastolatka. - Chodźmy do "mojego domu". O ile można go tak nazwać - i wszyscy udali się w głąb gęstych krzaków. Po chwili doszli do małej dziury. Grubość wejścia była jak dwóch Hanów. W środku śmierdziało ziemią i stęchlizną. Lecz po paru minutach szło się do tego przywyknąć. Było tam dosyć przytulnie a zarazem zimno. Nastolatka wyjęła kombinezon i miecz świetlny, po czym położyła rzeczy obok łóżka.
- Podoba się? - zapytał Luke.
- Może być... Lecz moje poprzednie mieszkanie było o wiele lepsze - odpowiedziała siadając na łożu. Nagle coś trzasnęło i Sophie leżała na ziemi.
- Co się stało? - spytała księżniczka.
- Belka się ułamała. Ale to nic takiego - odpowiedziała zakurzona nastolatka.
- Nie masz na czym spać - powiedział Luke.
- A co to za problem leżeć na ziemi? - odparł Solo.
- Ty byś nie mógł, tylko musiałbyś mieć tysiąc materacy. Więc proszę cię, siedź cicho - odpowiedziała wkurzona.
- Wyjdźcie na zewnątrz. Ona musi odpocząć - blond włosy chłopak, bronił dziewczyny.
- A co tobie tak zależy na byciu z nią sam na sam? - chciał dokuczyć obojętnie komu.
Leia pociągnęła Hana za rękę i wyszła. Tuż po chwili Luke też poszedł za przyjaciółmi. Nastolatka została sama. Postanowiła zwiedzić okolicę, chociaż wiedziała, że jakby reszta się dowiedziała było by już po niej. Zabrała ze sobą miecz świetlny. Ale póki ich nie było postanowiła robić co jej się podoba. Zobaczyła dzieci. Od razu pobiegła w tamtą stronę. Schowała się za drzewem, aby zobaczyć ludzi. Stała tam dziewczyna, wyglądała na osiem lat, była cała brudna i widać było, że bardzo głodna. Szesnastolatka postanowiła podejść do niej.
- Witaj, jak się nazywasz? - zapytała.
- Nie wolno mi rozmawiać z obcymi - odpowiedziała przestraszona dziewczynka.
- Nic ci nie zrobię. Spokojnie - chciała uspokoić poznaną osobę. - Ja jestem Sophie. A ty?
- Mia - powiedziała niepewnie.
- Chodź ze mną widzę, że jesteś głodna. Dam ci coś do jedzenia - nastolatka chciała pomóc.
- Nie mogę, mój brat będzie zły - zaprzeczała dziewczynka.
Nagle podbiegł do nich chłopak. Szesnastolatka zwinnie wyciągnęła miecz i przykleszczyła nastolatka do broni.
- Puść go! - krzyknęła przeraźliwie Mia.
- Kto to? - zapytała dziewczyna.
- Mój brat... Jack - powiedziała dziewczynka.
Sophie niepewnie zostawiła "zdobycz" i lekko odsunęła się od rodzeństwa. Czuła się dziwnie, nie wiedziała co ma powiedzieć.
_________________________________________________________________________________
Hej
Na początku chciałam wam powiedzieć 3 sprawy:
1. Szablonu na razie nie będzie, ponieważ dojdą nowi główni bohaterowie (Olga, bez spoilerów)
2. Zapraszam na zakładkę "Prośby" tam możecie pisać jakie wątki lub postacie chcielibyście na moim blogu.
3. Serdecznie dziękuję Soni, Kiwi i Jawie. Pomogliście mi zrozumieć zasady pisania. Mam nadzieję, że tu wpadniecie:*
Oki to były te trzy sprawy. Rozdział pisany bardzo krótko, ale bardzo uważnie sprawdzany. Przyjmuję krytykę, więc śmiało piszcie w komach.
Dedyk dla: Jawy i Sue
Niech Moc Będzie Z Wami